Komentarze: 10
Przez ostatni miesiąc w moim krótkim życiu bardzo wiele się zmieniło, dowiedziałam się...o sprawach o ktorych nie chcialam wiedziec. Teraz nie potrafie przyzwyczaic sie do jednej z nich...nie umiem sobie wyobrazic tego co ma sie za jakis czas stac..no poprost nie moge...ktos mi kiedys powiedzial.."zycie nie bajka..." i mial racje w 100%. Myślę sobie teraz, co by bylo gdyby... i nasuwaja mi sie rozne opcje...moze nie bede wymieniac jakie bo nie sa za wesole... Staram sie smiac i byc wesolą wsrod bliskich mi osob wtedy troski, zmartwienia pozostawiam gdzies daleko, jednak gdy wracam do domu mysli ponownie zaczynaja do mnie powracac...nawet gdybym starala sie je w jakis sposob odrzucic..to nie moge...nie potrafię... nie znam sposobu ktory bylby na tyle skuteczny aby raz na zawsze o wszystkim zapomniec...
Obawiam sie przyszlosci tej nie tak bardzo odleglej...bo nie wiem czy poradze sobie z tym wszystkim co mnie czeka... Wiem, ze mam przyjaciol na ktorych zawsze ale to zawsze moge liczyc w kazdej sytuacji...chociaz jednego z nich niedawno stracilam bo posunal sie o jeden krok za daleko...jednak nie bede o tym pisac, ten nieprzyjemny rozdzial mojego życia uwazam za zamkniety. Czy udawanie, ze wszystko jest ok rozwiaze problemy ? Nie wydaje mi sie..oszukiwanie samego siebie jest chyba najgorsza rzecza ktora sami sobie robimy. Potrafimy tworzyc swoj ideal...a jednak w rzeczywistosi nie istnieje... Gdy czujemy do kogos cos wyjatkowego, magicznego jestesmy szczesliwi, potrafimy uciekac myslami tam..gdzie nikt nas nie dogoni..nie zrani.. jednak gdy taka osoba odchodzi...wszystko sie zaczyna burzyc.. Nasz maly raj...w ktorym bylo nam tak cudnie przestaje istniec...
Mam wrażenie, że jestem teraz jak rozbity krysztal...milion kawałków lezacych na ziemi...omijanych przez ludzi pozornie bliskich, ale niesamowicie mi obcych. Wierze, ze uda mi sie poukladac wszystko tak jak powinno...podobno czas goi rany...sama sie musze o tym przekonac...